niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 1

Nie czekaliście za długo ale kolejny rozdział już jest. Oto on: 
1 września. Londyn, dworzec King Cross. Na peronie 9 3/4 roiło się od czarodziei w rożnym wieku.
Wzruszeni rodzice odprowadzali swoje pociechy na pociąg Express Hogwart. Pomiędzy dwoma ceglanymi filarami stała grupka rudowłosych ludzi.
  Molly i Artur przybyli godzinę wcześniej ze swoja rodziną. Wśród rudych czupryn można było dostrzec dziewczynę z kręconymi, brązowymi włosami oraz chłopaka z niesforną czarną strzechą na głowie.
- Fred, George. Zachowujcie się. Nie życzę sobie takich skarg na waszą dwójkę jak w zeszłym roku. Czy to jasne? - Kobieta w średnim wieku wymachiwała palcem na swoich bliźniaków. - A ty Ron, opiekuj się siostrą. - Przygarnęła szczupłą nastolatkę do siebie i ucałowała w oba policzki.
- Chłopcy - pan Weasley przywołał gestem ręki swoich synów do siebie. - Bez wygłupów. Bez ekscesów. - Spojrzał z uśmiechem na Freda i Georga. - Cieszę się, że nie porzuciliście nauki i wracacie do szkoły. O sklep się nie martwcie, dołożę wszelkich starań by prosperował należycie.
- Wiemy, tato - odpowiedzieli chórem bliźniacy. Ron z grymasem na twarzy wymruczał coś nie wyraźnie w stronę ojca. Chwilę po tym, został przygarnięty przez ramiona swojej rodzicielki wprost do jej piersi, tonąc w uścisku matczynych rąk. Hermiona stała z boku śmiejąc się beztrosko. Tylko chłopiec o szmaragdowych oczach co rusz zerkał na prawo i lewo wpatrując się w tłum.
- Czyżbyś kogoś szukał, Potter?
Czarnowłosy obrócił się w stronę skąd dobiegał chłodny ton głosu. Za jego plecami, na tle potężnego pociągu stał dostojny, przystojny młodzieniec o zimnym spojrzeniu.
- A co ci do tego, Malfoy? - odpowiedział pytaniem na pytanie chłopiec w okrągłych okularach. Cała rodzina Weasley'ów w raz z młodą Granger przyglądali się zaistniałej sytuacji.
Chłopcy stali na przeciw siebie pojedynkując się na spojrzenia. Patrzyli sobie prosto w oczy. Głęboka zieleń przeciw jasnemu błękitowi. Żaden z nich nie odważył się mrugnąć. Świdrowali się wzrokiem, rzucając sobie nieme dla otoczenia wyzwanie. Kąciki ich ust drgały nieznacznie. Stali tak jeszcze parę sekund. Blondyn, ubrany był jak na arystokratę przystało. Dobrze dobrany garnitur, uwydatniał wszystkie zalety fizyczne chłopaka. Brunet, w luźnej bluzie oraz przetartych spodniach, prezentował się pospolicie. Wyglądali jak dwa przeciwne żywioły starające pochłonąć się wzajemnie. Po niecałej minucie, nie mogąc wytrzymać napięcia buchnęli gromkim śmiechem wpadając sobie w ramiona.
-Draco.
- Harry, całe wieki cię nie widziałem - powiedział blondyn wprost do ucha czarnowłosego. Odepchnął od siebie delikatnie Gryfona. Uśmiechając się spojrzał po wszystkich z klanu Weasley'ów.
- Państwo Weasley. - Ukłonił się grzecznie.
- Draco! - Hermiona rzuciła się chłopakowi z domu węża na szyję. Ślizgon poklepał przyjacielsko mugolkę po plecach.
- No już, Grenger. Bo jeszcze mnie udusisz. - Śmiejąc się odkleił się od dziewczyny. Przywitał się z pozostałymi. Szarmanckim gestem ucałował dłoń Ginny, podszedł do Ronalda, klepnął go po placach. Fred i George jako, że w zwyczaju mieli głupie zachowanie objęli Dracona z oby dwóch stron, udając atak histerii Hermiony, obściskując młodego Malfoya.
- Och Draco, tak się cieszę. - Fred wskoczył na plecy Ślizgonowi.
- Draco, tak tęskniłem, moje serce przepełniała tęsknota za twoją parszywą mordą. - George zacisnął swoje długie ramiona wokół karku blondyna.
- Spieprzajcie! - odepchnął ich Dracon zanosząc się śmiechem. - Też się cieszę, że was widzę.
Harry stał na uboczu oglądając tą całą komedię, zakrywał sobie usta starając się powstrzymać narastającą w nim wesołość.
- Dobrze cię widzieć Draco. - Pan Weasley położył rękę na ramieniu niebieskookiego. - Jakbyś czegoś potrzebował, jakiejkolwiek pomocy wiesz, że chętnie ci jej użyczymy. To musiał być dla ciebie okropny okres, mój drogi chłopcze.
Malfoy tylko pokiwał głową, jednak jego oczy były wpatrzone w jedyną osobę, której brakowało mu przez całe wakacje.
- No dzieciaki. - Molly otarła ukradkiem łzę wzruszenia, która zawieruszyła się w jej oku. - Wskakujcie do pociągu. - Klasnęła w dłonie starając się pogonić rozbrykaną gromadkę. - Już, już!
Jak za machnięciem różdżki, ośmioro nastolatków zaczęło wsiadać do wagonu.

Podobało się? Jeśli macie jakieś skargi piszcie w komentarzach. :)
Macie jakieś pytania do mnie piszcie też w komentarzach. :D
Myślę, że następny post już wkrótce. :3

PROLOG

Księżyc świecił wysoko na granatowym niebie. Szare chmury przysłaniały jego blade oblicze nadając okolicy poniżej ponurego widoku.  W bezimiennym miasteczku domy były powykrzywiane, a ludzie w nich mieszkający łypali na każdego przejezdnego nieufnym oraz agresywnym wzrokiem. Oni i ich intencje nie były czyste, były tak samo brutalne i pozbawione litości jak mężczyzny mieszkającego na wzgórzu w ogromnym dworku żywcem wyjętym z horroru. Nigdy jednak nie widzieli jego twarzy, chodziły jedynie pogłoski, że to nie człowiek. Demon w ludzkiej skórze. Zaś ci co ujrzeli jego szpetne oblicze ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Człowiek, nie człowiek, który wzbudzał taki strach wśród ludzi nosił proste imię. Nazywał się Tom. Tom Marvolo Riddle. Jednak w swoim świecie był znany jako Lord Voldemort. 
 Czarny Pan, bo tak zwali go jego poplecznicy, był potężnym czarodziejem. Nie było by w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że parał się czarną magią. Gdy tylko mógł, rzucał zaklęcia niewybaczalne na prawo i lewo. Słynął ze swojej obsesyjnej żądzy dążenia do doskonałości. Cały świat miał być doskonały. Pozbawiony parszywych, nic nie znaczących ludzi, mugoli, którzy zamykali swe umysły przed światem magicznym. Bardziej niżeli mugolami, Voldemort brzydził się czarodziejami i czarownicami, które spółkowały z tak plugawym ścierwem. Z tych związków rodziły się szlamy. Magiczne istoty skalane krwią robaków.
Nikłe światło żyrandolu oświetlało duże pomieszczenie. Ściany miały odcień ciemniej zieleni. Czarne meble idealnie komponowały się z tym kolorem. W fotelu naprzeciw kominka, przy którym wylegiwał się olbrzymi wąż, siedział on. Jego czarne szaty ściśle przylegały do jego umięśnionego torsu. Blado szary odcień jego skóry zdawał się być kolorem truposza, ale czyż on sam już dawno nie oszukał śmierci? W jego żółtych oczach zapłonął złowrogi blask.
- Mój Panie. - Do pokoju wkroczył wysoki młodzieniec. Na jego lewym przedramieniu widniał znak. Wąż wijący się z głowy czaszki. Chłopiec był młody, nie miał jeszcze szesnastu lat. W jego błękitnych oczach nie było znać strachu przed mężczyzną siedzącym w skórzanym fotelu.
- Witaj Draco. - Czarna postać wstała z mebla i ze szpetnym uśmiechem na ustach podeszła do stojącego dumnie blondyna. Objął go lekko ramieniem. - Widzę, że twoja ciotka przekazała ci wieści.- młodzieniec uniósł kąciki warg w lekkim uśmiechu. - Doskonale. - Ucieszył się Voldemort,  w jego ustach te słowo brzmiało jak syk. Nagini podniosła swój łuskowaty łeb na swojego mistrza.
- Och Draco, nastaną piękne czasy, mój drogi chłopcze. Twój ojciec, Lucjusz, byłby z ciebie taki dumny. - Złote oczy na chwile utraciły swój blask.
- Matka ciągle mi to powtarzała, mój Panie. - Voldemort gwałtownie uniósł podbródek młodego Malfoya.
- Draco, Draco, Draco - zacmokał - ile razy ci powtarzałem chłopcze, byś ten oficjalny ton zachował na spotkania z resztą Śmierciożerców, gdy jesteś pod moim dachem jesteśmy rodziną.
podszedł do barku z zamiarem nalania sobie Ognistej Whiskey. Malfoy był dumnym czarodziejem czystej krwi, pochodził ze szlacheckiej rodziny. Niestety od miesiąca jest sierotą. Jego ojciec został zgładzony w Ministerstwie Magii, dwa miesiące temu, przez cholernego Syriusza Blacka. Pomyśleć, że to jego rodzina. Draco prychnął w nerwach.
Czarnoksiężnik zauważył dziwne zachowanie chłopca. W pewien sposób mu współczuł. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pomimo zimnej maski jaką nosili zamiast twarzy Malfoyowie, to byli oni wierni i oddani rodzinie. Szkoda mu było młodzieńca. Ojciec zginął w walce, chłopak mógł być z niego tylko dumny, ale Narcyza? Słaba kobieta. Osierociła syna z rozpaczy za mężem.
- Za tydzień zaczyna się nowy rok szkolny. Na święta będę spodziewał się ciebie w domu.
- Wiem. A co z Potterem? Wiesz, że nie może ciągle strugać aniołka przed Zakonem, zresztą tyczy się też to mnie. - Draco oparł się o barek plecami stając twarzą w twarz ze swoim wujem. Voldemort patrząc na tego chłopaka pękał z dumy. Zawsze pamiętał o wszystkim. Perfekcjonista.
- To go zaproś. To także twój dom. Wątpię by odmówił, w końcu znacie się bardzo dobrze. Może nawet za dobrze? - spytał wężowaty lekko unosząc brew.
- Nie zaczynaj. To moja sprawa. - Draco spiorunował czarnoksiężnika wzrokiem dopijając alkohol.
- Och wiem. Nie wnikam w to, szkoda tylko, że taka szlachetna krew się zmarnuje. No ale cóż, nie będę jak twoja matka ingerował w twoje życie. A teraz powiedz mi, jakie imię będzie godne córki, a jakie syna?

Dziękuje za uwagę. Następny post będzie niedługo. :***